Sytuacja, gdy niewielkie wahania kursów nie pozwalają osiągnąć godziwych zysków (choć i równolegle nie dopuszczają do dużych strat), nie jest jakimś szczególnym ewenementem na rynkach finansowych. Forex, czyli giełda walutowa, może być znakomitą ilustracją tego twierdzenia, tym dobitniejszą, iż na niej de facto nie ma innych ruchów cen niż te mierzone w setnych i tysięcznych procenta (oczywiście, znajdą się wyjątki od tej reguły, ale jak to wyjątki, istnieją tylko po to, aby ją potwierdzać).
Aby ten mankament wyeliminować, giełda Forex oferuje inwestorom obracającym na niej pieniądze, tzw. dźwignię finansową, która w przypadku „postawienia na dobrego konia” maksymalizuje ich zyski. Rzecz jasna, nie chodzi tu tylko o to, aby oni mogli zarobić, ale raczej o to, aby zdecydowali się przyjść ze swoimi zasobami finansowymi na Forex, a nie na szukali szczęścia w innych inwestycjach.
Jak to działa? Mechanizm dźwigni finansowej jest na tym rynku stosunkowo prosty. Wystarczy bowiem wpłacić nawet niewielką sumę na konto brokera, np. 1000 złotych, i wskazać na parę walutową, w którą chcemy zainwestować oraz kierunek przebiegu transakcji, zaznaczając przy tym, jakiej wielkości dźwignię finansową w tym przypadku chcemy zastosować, np. 1:50, 1:100, 1:200.
Jeżeli wybraliśmy wariant pierwszy, oznacza to, iż dysponujemy na rynku Forex sumą nie tysiąca złotych, ale pięćdziesięciu tysięcy. I na taką właśnie kwotę możemy przeprowadzać transakcję na tej giełdzie. Oczywiście, w tej beczce miodu jest także łyżka dziegciu, co w tym przypadku oznacza to, że im większa dźwignię finansową zastosujemy, tym szybciej transakcja, którą przeprowadzamy, zostanie zamknięta przez system.
Jak zatem widać, jest to instrument niezwykle przydatny, szczególnie dla inwestorów, którzy nie boją się ryzyka, niemniej jednak przed dobrym zrozumieniem mechanizmu jego działania raczej nie należy go wykorzystywać, gdyż grozi to bardzo dużymi startami.