Odróżnienie działalności państwa od funkcjonowania prywatnych przedsiębiorstw w sferze współczesnej konkurencyjnej i otwartej globalnej gospodarki jest bardzo ważne. Nie od dzisiaj wiadomo, że próby regulowania rynku wewnętrznego państwa poprzez konkretne decyzje polityczne nosi znamiona komunizmu i prowadzi do fatalnego wręcz zacofania gospodarki względem bardziej konkurencyjnych i liberalnych systemów. W efekcie dzisiaj na całym świecie do rzadkich obrazów zaliczyć trzeba te systemu, w których nadal większość firm należy do państwa i to rządzący w nim politycy są w stanie jedną decyzją zmienić cały charakter gospodarki i działających w niej firm. Wyraźna granica między tymi firmami, które działają zupełnie samodzielnie i mają całkowitą dowolność w podejmowaniu decyzji biznesowych i obieraniu strategii rozwoju, od instytucji dysponujących środkami publicznymi i firm należących do skarbu państwa, jest kluczowa dla zachowania zdrowego funkcjonowania liberalnej gospodarki.
W Polsce problem prywatyzowania spółek państwowych jest obecny od dawna i nikt nie ma złudzeń, że absolutnie niezbędnym do przejścia od gospodarki centralnie sterowanej do rynkowej i konkurencyjnej gospodarki liberalnej w dużej mierze uzależnione było właśnie od pozbycia się przez państwo polskie setek firm z dziesiątek różnych branży i sektorów. W ten sposób kapitał międzynarodowy miał możliwość przejęcia dobrze pozycjonowanych marek o ugruntowanym majątku i koneksjach biznesowych i rozwinąć je do poziomu znanego na zachodzie. Oczywiście forma prywatyzowania niektórych wielkich spółek pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak w oczach licznych krytyków za sporą część tych oddanych firm państwo mogło życzyć sobie od prywatnego inwestora znacznie większych pieniędzy. Bez względu jednak na pojedyncze przypadki, w perspektywie ostatnich dwóch dekad, polska transformacja gospodarcza przebiegła w sposób wręcz wzorcowy i nowe kraje szykujące się do równie trudnej drogi, jak chociażby Ukraina, pragną dzisiaj z wiedzy Polski korzystać.
W obecnej kapitalistycznej Polsce oczywiście nie wszyscy są zadowoleni z przemian gospodarczych, jakie przeszliśmy w ostatnim dwudziestoleciu. Wynika to przede wszystkim z faktu zaostrzenia się konfliktu między różnymi grupami społecznymi, z których nie wszystkie czują się równie sprawiedliwie traktowane. Przekonanie o tym, że państwo musi znaleźć środki dla wszystkich i pomagać absolutnie każdemu obywatelowi oraz firmie lokalnej, jest wciąż tak głębokie, jak w okresie PRL. O wiele słabsza jest świadomość, charakterystyczna dla zachodnich kapitalistycznych gospodarek, że człowiek może liczyć w dużej mierze tylko na to, co sam wypracuje. I od jego zapobiegawczości oraz pomysłowości i przedsiębiorczości zależeć będzie to, jaką pozycję w całym tym kapitalistycznym systemie własności i wpływów będzie posiadał. A jednostki niezaradne i najsłabiej przygotowane do życia w takiej konkurencyjnej gospodarce i nierównym społeczeństwie niestety nie zawsze będą mogły liczyć na pomoc z zewnątrz.